Katarzyna Grądzka

Pierwsze zdjecie

 Trudno wspominać kogoś, kogo nie poznałam, bo nie miałam szansy by poznać, spotkać na koncercie, a kto jest ze mną zawsze. Szukam w pamięci pierwszych chwil, jak to się stało, że właśnie Ania trafiła do mojego serca.

Byłam małą dziewczynką, w TV zaczynała się piosenka pt. (teraz wiem, że to Kołobrzeg 1979) „Nie żałujcie serca dziewczyny”. Moją uwagę zwróciła piękna pani w białej sukience - słyszę słowa: to Ona zginęła w katastrofie lotniczej - siedziałam, jak zaczarowana przed ekranem, wysłuchałam piosenki do końca. To był mój początek fascynacji Anią.

Szkoła podstawowa i pierwsze przypadkowo zdobyte zdjęcie, małe czarno-białe zdjęcie Ani z Opola z 1974 roku. Zdobyte? Raczej wydarte koleżance. Jaka to była niesamowita radość! Sfatygowane, dotknięte znakiem czasu jest w moim albumie do dziś.  Trochę śmieszna historyjka - tocząc walkę z bratem o magnetofon "Kasprzak"  zamknęłam się na klucz w pokoju. Mineło kilka godzin, rodzina się niecierpliwi w końcu opowiadam zaciekawionej cioci, że czekam na piosenkę Ani, bo chcę nagrać. Słyszę: "szybko włącz nagrywanie, bo teraz Ania będzie śpiewała". Takim oto sposobem - pół dnia czekania, a ja poznałam nową piosenkę pt. „Wielka dama tańczy sama” Na strychu znaleziony stary „Płomyk” w nim artykuł śp. Radka Neumana o Klubie Muzycznym "Anna-Natalia" w Bydgoszczy. Zachęcał by pisać - napisałam. Pierwsze zdjęcie, które otrzymałam z klubu. Ania już krótkie włosy z małą Natalią na kolanach w Ustce (1979). Chyba cała szkoła widziała to zdjęcie, bo byłam taka szczęśliwa, że każdemu pokazywałam, co dostałam. Tak znalazłam się w gronie osób takich jak ja, którzy kochali Anię, zbierali wszystko, dzielili się informacjami. Zdjęcia, nagrania - to dopiero była dla mnie kopalnia wiedzy. Pierwsze wywiady z Anią, piosenki, o których nie miałam pojęcia, tytuły były dla mnie obce, ale jak najszybciej chciałam je usłyszeć. Dziś po tylu latach znam teksty piosenek Ani na pamięć. Dzięki klubowi też miałam okazję spotkać najbliższych Naszej Ani: Jej mamę, córkę i męża. Niezapomniane, cudowne chwile i przeżycia.

To już na zawsze będzie „moja Ania”. Dzięki Niej mam wielu znajomych i oddanych przyjacół, na których można liczyć. Cieszę się każdym nowym zdjęciem, artykułem wspomnieniowym. Teraz czekam z utęsknieniem na DVD z Anią, a tymczasem zasiadam do lektury "Tyle słońca. Anna Jantar. Biografia".