Justyna Maćkowska

ANNAJM

Lata świetności Anny Jantar przypadły na okres mojego dzieciństwa i choć żyła bardzo krótko, jej obecność mniej lub bardziej odczuł chyba każdy, kto żył w Polsce lat siedemdziesiątych. Właściwie nigdy szczególnie za nią nie przepadałam. Lubiłam, ale nie przepadałam. Jako małe dziecko lubiłam śpiewać wszystko, co nadawało Polskie Radio – od Andrzeja Rosiewicza, poprzez Czerwone Gitary po Annę Jantar. Była dla mnie taka słoneczna. Tak, to chyba najlepsze określenie, jakie przychodzi mi do głowy. Słoneczna Anna Jantar. Być może to wpływ piosenki „Tyle słońca w całym mieście” w połączeniu z jej ciepłym, słonecznym głosem.

Później przyszły lata osiemdziesiąte i choć jej już nie było wśród nas, piosenki wciąż były obecne. Wtedy jednak (pod koniec szkoły podstawowej) trochę nie wypadało słuchać Anny Jantar, w tamtym okresie prawdopodobnie była dla mnie zbyt słoneczna.  Przyszedł czas fascynacji inną muzyką, była Republika, Kora z Maanamem, Perfect, Bajm, potem przyszły lata buntu, a z nimi jeszcze inna, głośniejsza muzyka. Ale nawet wtedy nie było ucieczki przed Anną Jantar, bo ilekroć odwiedzałam młodszego brata ciotecznego, który do dziś niezmiennie ją ubóstwia, musiałam słuchać jej lub o niej.  Teraz, kiedy już nie wstydzę się słuchać Anny Jantar, lubię odkrywać jej piosenki od nowa i znów śpiewanie „razem z nią” sprawia mi przyjemność. Jej piosenki zapisały się w mojej pamięci tak mocno, że wciąż pamiętam wiele tekstów. 

Kiedy wspominam dzieciństwo nie mogę pominąć imienia tej artystki, bo ona po prostu zawsze była. Czy było dobrze, czy źle, jej piosenki zawsze gdzieś były i teraz, z perspektywy lat mogę śmiało powiedzieć, że chyba rozsłoneczniła niejeden pochmurny dzień mojego dzieciństwa. Odeszła dużo za wcześnie, przecież do dziś mogłaby rozsłoneczniać pochmurne dni w życiu swoich słuchaczy. Ciekawe jak dziś wyglądałaby ta Wielka Dama.  Nie wiem czy wciąż by miała długie, ciemne włosy wystające spod kapelusza z dużym rondem i kolorowe dzwony, ale jestem przekonana, że słoneczny uśmiech i piekne, choć nieco smutne - jak u księżnej Diany - oczy, pozostałyby takie, jak dawniej.

Właśnie taką ją pamiętam.