Choć mam 17 lat, Anną Jantar interesuję się od 2007 roku. Pamiętam kiedy z babcią oglądałem program rozrywkowy pt. "Dubi Du", prowadzony przez pana Gąssowskiego. W pewnym momencie pojawiło się nagranie z Sopotu ´76, na którym pani w niebieskiej (morskiej) sukience śpiewała "Za każdy uśmiech twój..." Pada pytanie, kto śpiewa tę piosenkę. Babcia odpowiada, że to Anna Jantar. Zacząłem wtedy dopytywać się, kto to jest, co śpiewała i co się z nią stało? Jej historia była smutna, wiadomo pani Anna nie żyje. Zapragnąłem mieć jej płytę, słuchałem jej piosenek na okrągło, oglądałem wszystkie programy, zbierałem wycinki z gazet. Posiadam (pewnie, jak każdy fan) kolekcję wszystkich płyt winylowych, jakie wydała za życia. Pamiętam też, kiedy babcia opowiadała mi o Annie i jej śmierci, przekonana była, że samolot rozbił się gdzieś zagranicą. Media PRL-owskie słabo przekazywały informacje do wiadomości publicznej.
Annę Jantar często mylono z Ireną Jarocką, nie wiem dlaczego. Przecież miały zupełnie inne głosy, czasami tylko były trochę podobne do siebie. Anna jest dowodem na to, że mozna przeżyć własną śmierć i że jej piosenki są ponadczasowe. Kiedy pytam ludzi w moim wieku o tę piosenkarkę, potrafią wymienić kilka jej przebojów. Ostatnio jadąc autobusem doświadczyłem miłego zdarzenia. W autobusie, w radio usłyszałem "Nic nie może wiecznie trwać". Nagle dziewczyna mówi do chłopaka siedzącego obok. - Ładna piosenka. On odpowiada. - To piosenka Anny Jantar. - Pięknie śpiewała - odpowiada dziewczyna.
To najlepszy dowód na to, że Anna żyje nadal w sercach nawet młodych ludzi.