Anna Jantar... Hm... Zawsze brakuje mi słów, by powiedzieć, kim Ona dla mnie jest. A zaczęło się tak... W 2011 roku usłyszałam w radiu piosenkę pt. "Żeby szczęśliwym być". Coś mnie w niej bardzo zaciekawiło, to chyba był ten głos. Po prostu zaczęłam jej słuchać. Byłam pewna, że skądś znałam ten głos i nie myliłam się. Oczywiście, że znałam. Nazwisko Anny Jantar już coś mi mówiło, a więc musiałam już wcześniej mieć do czynienia z tą Artystką. Wyszukałam w internecie utwór: "Żeby szczęśliwym być" i słuchałam go bez przerwy. Później... zapomniałam o tej piosence, ale powróciłam do niej w styczniu 2012 roku. To niesamowite, ale znowu w radiu usłyszałam ten utwór. Wszystko do mnie powróciło, wiedziałam że coś się za tym kryje i obiecałam sobie, że tym razem nie dam Ani tak szybko odejść z mojego życia. Zaczęłam się interesować Anną. Poznawałam coraz to nowe utwory, czytałam jej biografię. Z dnia na dzień ta Osoba stawała mi się coraz bliższa i bliższa. Aż w końcu uświadomiłam sobie, że mam nową idolkę. Od samego początku miałam poczucie, że Ania zostanie ze mną na zawsze. Wcześniej nie zdarzało mi się być czyjąś fanką dłużej niż przez miesiąc. Wiedziałam, że w przypadku Ani będzie inaczej. Nie myliłam się.
Minęło już ponad trzy lata od Jej poznania, ale mam wrażenie, że Ania jest ze mną dłużej. Chyba wszyscy, którzy kochają Annę mają takie samo wrażenie. Bywają dni, że ogromnie mi Jej brakuje, tęsknię i czuję pustkę w sercu. Szczególnie dzień 14 marca najtrudniej mi przeżyć. Moim największym marzeniem jest pojechać do Warszawy i odwiedzić Ją na Cmentarzu Wawrzyszewskim.
Dzięki Annie mam siłę, walczę z codziennością i mam podporę. Chciałabym podziękować Ani nie tylko za wspaniałą muzykę, również za Jej godną podziwu osobowość.
Aniu, dziękuję Ci bardzo. We mnie żyjesz nadal i to się nie zmieni.