21 września b.r. zmarła Mama Anny Jantar, Pani Halina Szmeterling. Wielu wielbicieli Anny mogło wielokrotnie przekonać się, jak bezinteresownym, otwartym i pełnym optymizmu była człowiekiem. Najważniejsze publikacje związane z jej córką podparte zawsze były jej wiedzą. Ona sama jednak rzadko wypowiadała się na temat swojej córki. Kiedy powstawała strona internetowa www.annajantar.pl napisała: "Trudno mi jest wracac do tych tragicznych chwil. Ból mój będzie trwać do końca moich dni. Mam nadzieję, że Ania będzie wciąż żyła w sercach ludzi, a będzie to możliwe tak długo, jak długo będzie żyła pamięć o Niej".
Dzisiejsze wspomnienia, publikowane na tej stronie, w Dniu Wszystkich Świętych, mają szczególny charakter. To opowieść o Annie Jantar przygotowana na podstawie rozmów z Jej Matką.
Halina Szmeterling: Ania jako dziecko lubiła towarzystwo i gdy tylko nadarzyła się okazja, wymykała się na podwórko, by się pobawić. Czasu nie miała zbyt wiele, gdyż chodziła do przedszkola muzycznego i już od 4 roku życia uczyła się gry na fortepianie. Była niezwykle zaradną i sprytną dziewczynką. Wysłałam ją do sklepu po śmietanę, gdy wracała jakiś chlopiec wytrącił jej butelkę. Poszła do mamy chłopca i powiedziała: "Proszę mi odkupić śmietanę, bo Pani syn mi ją zbił". Już w wielku 16 lat wzbudzała olbrzymie zainteresowanie chłopców. Miała wielu adorujących ją kolegów, a swoje sympatie zmieniała co parę dni... Razem ze swoją serdeczną przyjaciółką potrafiły umówić się z kilkoma chłopcami o tej samej porze i w jednym miejscu, a później schować się za rogiem i obserwować, ilu z nich przyszło. Z czasem jej to minęło i zaanagażowała się w związek z Jarosławem Kukulskim.
Rodzina dla Ani zawsze była na pierwszym miejscu. Troszczyła się o swoich bliskich. Była kochającą żoną i matką. Rozumieli się z Jarkiem doskonale (...) Pamiętam sytuację, kiedy nie miała ochoty na spotkania, rozmowy. Było to w Sopocie w 1975 roku. Byłam tam razem z nią. Przyjechała na festiwal ze szpitala, gdzie rozegrała się najważniejsza dla niej i Jarka batalia o ratowanie życia nienarodzonego jeszcze dziecka. Była chora i wycieńczona, za kulisami czuwał lekarz...
Ania nie lubiła opuszczać domu, a zwłaszcza dziecka, lecz jej zawód zmuszał ją do wyjazdów. Ostatnie turnée odbyła po USA. Bardzo obawiała się tego wyjazdu, mówiła: "Nie lubię wyjeżdżać sama..." Zawsze jeździł z nią Jarek, lecz wtedy wybierała się z "Perfectem". Na kilka dni przed podróżą w hotelu dopadły ją Cyganki i powiedziały, że ma bardzo długą linię życia. Mam ten dzień ciągle przed oczami. Natalia strasznie płakała, że mama wychodzi, wzięłam ją na ręce i stanęłam przy oknie. Machała do Natalii i sama się rozpłakała. Gdy zobaczyła, że ja również płaczę, podbiegła do mnie i powiedziała: "Mamo, nie płacz. Popatrz - pokazała mi rękę - będę żyła bardzo długo. Cyganka mi wywróżyła". Odjechała...
Ból po Ani pozostanie w moim sercu do końca życia... Bóg zrekompensował mi jednak tę ogromną stratę w osobie Natalii. Dzięki niej, po śmierci Ani moje życie nie straciło sensu. Natalia bardzo przypomina swoją mamę, barwą głosu i niektórymi gestami. Wystarczy, że poruszy ręką lub odrzuci włosy... Jakbym widziała Anię. Łzy stają mi w oczach.
Anna Jantar: Jak organizujemy sobie czas? Pomaga nam mama, bo przecież nie moglibyśmy całkowicie zrezygnować z koncertów i nagrań, ale jedno z nas zawsze zostaje w domu z maluchem (...) Mama jest ze mną. Mama poświęciła się wychowaniu mojego dziecka. Dlatego, że ja sama oczywiście nie dałabym rady - i moja mama stale z nią przebywa.
Wywiad z Panią Haliną Szmeterling dla TVP w Poznaniu
W dzisiejszej aktualizacji wykorzystano materiały przygotowane przez: Katarzynę Grądzką, Marcina Kalitę oraz ks. Andrzeja Witko.