(...) Przyznaję, że bardzo trudno było mi zabrać się do pisania na temat Ani Jantar. Pomimo tego, że straciliśmy ją tak dawno temu - ja wciąż boleśnie to przeżywam i niechętnie wypowiadam się na ten temat.
Poznałyśmy się w Chicago, w polonijnym klubie, gdzie ja pracowałam z zespołem (który wtedy nazywał się "Perfect", ale była to pierwsza wersja zespołu, który później stał się popularnym w Polsce) przez 6 miesięcy. Ania przyleciała na występy tam jako nasza krajowa gwiazda. Miało to miejsce na kilka tygodni przed tym okrutnym wypadkiem samolotowym i może dlatego wszelkie wspomnienia z tego okresu podświadomie zepchnęłam gdzieś daleko w pamięć, aby nie przyżywać ich na nowo (...)
Widzę ją wciąż jako śliczną, młodą, pełną życia dziewczynę, która marzyła o wielkiej miłości. Miała fantastyczne poczucie humoru i ten jej piękny uśmiech najbardziej utkwił mi w pamięci. Wyczuwało się ten uśmiech również gdy śpiewała; jej radosny ton głosu, którego słuchaliśmy z przyjemnością, gdy występowała przed polonijną publicznością w Chicago, śpiewając swoje przeboje. Po zakończeniu jej kontraktu - wracała z Ameryki do Polski z wielkim optymizmem na przyszłość.
Serce wciąż mi się ściska myśląc o tym co się stało w trakcie jej powrotu do domu. Kilka lat później miałam wielką przyjemność spotkać w Polsce Natalię, jej córeczkę, wtedy nastolatkę, oraz jej Ojca - Jarosława Kukulskiego. Spędziliśmy razem kilka bardzo miłych chwil, wspominając…