Mimo upływu ponad 30 lat, dobrze Anię pamiętam. Przed feralnym lotem śpiewała w polonijnym klubie Leszka Świerszcza w New Jersey. Ania była kochana przez publiczność i z przyjemnością jeździłam na jej występy, żeby jej posłuchać. Ania w tym czasie często przyjeżdżała na Manhattan i chętnie mnie odwiedzała. Chodziłyśmy razem na zakupy i gadałyśmy godzinami.
Przed lotem do Warszawy poszłyśmy do sklepu Fao Schwarz, położonego pięć minut od mojego domu, żeby kupić prezenty urodzinowe dla małej Natalki. Cieszyła się, że zdąży na urodziny ukochanej córeczki. Niestety nie zdążyła.
Zostanie w mej pamięci jako radosna, bardzo miła, atrakcyjna koleżanka po fachu i pięknie śpiewająca, charyzmatyczna artystka.