Anna Jantar to niewątpliwie legenda i twarz tamtych, jak dla mnie, widzianych oczami dziecka, pięknych lat. Była piękna, utalentowana, biło od niej ciepło. Z jednej strony bardzo wyjątkowa, a z drugiej idealnie pasująca do wyobrażeń o wrażliwej i poukładanej kobiecie w opinii purytańskiej wtedy Polski.
Zdecydowałam się zinterpretować jej piosenkę „Nic nie może przecież wiecznie trwać“, bo to wspaniała kompozycja ze świetnym i złowieszczym tekstem. Nie powiem, żebym się nie bała, że i dla mnie może mieć tragiczne zwiastowanie, ale nie mogłam się powstrzymać. Zawsze kiedy wykonuję tę piosenkę przeszywa mnie dreszcz. Była przecież matką, która wracała do domu i córki, i coś każe mi wierzyć, że to było nadrzędną treścią jej życia, a scena tylko dopełnieniem. Była kolorowym motylem, cóż jej panieńskie nazwisko brzmiało Szmeterling - a to przecież znaczy motyl.
Szkoda, że motyle żyją tak krótko.